sobota, 14 lipca 2012

Rozdział I



Na pograniczu dwóch dróg tylko ta zła, wydaje się być właściwa.
~ by me


Od czego by tu zacząć? Hm....może od tego, że jestem idiotką?  Skończoną idiotką!
Jak mogłam być tak głupia?! Głupia, głupia, głupia....Ech i to przez moją nieinteligencje trafiłam w takie bagno! A tylko dlatego, że dałam się podejść jakiemuś frajerowi! ...ech...ale od początku bo już sama się pogubiłam. Zaczęło się to niedawno, zaledwie kilka dni temu.



Szłam sobie ulicą, a tuż obok mnie kroczył jak zawsze milczący Naraki.
Rozmawialiśmy to znaczy ja nawijałam  a ten tylko kiwał głową albo wydawał dźwięki przypominające ludzkie odgłosy. Nigdy go tak na dobrą sprawę nie rozumiałam i może w tym była przyczyna. Był to wysoki blondyn o sennym spojrzeniu. Jego oczy przypominały taflę wody, w której można byłoby się przejrzeć, nie dostrzegając  jednak żadnej głębi.

- Nie słuchasz mnie. - poskarżyłam się, nadymając policzki.

Yukimaro zaśmiał się chrypliwie i rozczochrał moje brązowe włosy, niszcząc mi
przy okazji fryzurę, którą tak długo dziś rano układałam. Chłopak przestał wykonywać tą czynność, widząc moją niezadowoloną minę.  Dałam mu sójkę w bok. Ninja się tego nie spodziewał, gdyż bujał w obłokach. To też zdezorientowany o mało co nie rozpłaszczył się na ziemi. Na (nie) szczęście szybko utrzymał równowagę i spojrzał na mnie wściekły.

- Co ty robisz? - warknął, masując sobie obolałe miejsce.

Przewróciłam oczami i lekceważąco machnęłam ręką.

- Oj na żartach się nie znasz.

- To był wyjątkowo nie udany żart - powiedział przez zaciśnięte zęby Naraki.

- Daj spokój! - Teraz to ja się zdenerwowałam. - Nie moja wina, że myślisz o niebieskich migdałach i olewasz mnie?! - prawie krzyknęłam zbulwersowana jego słowami.

Stanęliśmy na środku ulicy, mierząc się nienawistnym wzrokiem.
Yukimaru był ode mnie wyższy o głowę, dlatego musiałam spojrzeć do góry, aby napotkać jego wzrok. Blondyn nawet nie mrugnął, posyłając mi złowieszcze spojrzenia, a ja nie byłam mu dłużna.

- Gówniara!

No proszę! Jeszcze ten śmieć mnie obraża! No dobra jestem od niego trochę młodsza,
lecz nie czyni go to doroślejszym ode mnie, prawda?

- Palant!

Ha i to była prawda! Wszyscy go uważali za kretyna, tylko ja, nie wiem czemu,
jeszcze z nim rozmawiałam i go tolerowałam! Teraz już wiedziałam, że popełniłam błąd. Zauważyłam jak twarz chłopaka pociemniała, a oczy stały się czarne niemal jak węgle.

- Udowodnij to! - powiedział nagle, wywołując u mnie zdziwienie.

Jeszcze nie słyszałam u niego tak ostrego tonu głosu. To brzmiało jak rozkaz!
A ja nie zamierzam się podporządkowywać. Ludzie mijali nas, nieświadomi nadchodzącego konfliktu. Tu w Ame takie rzeczy były na porządku dziennym jeszcze w takiej dzielnicy, gdzie mieszkańcy to lumpy, menele, pijacy i dziwki.

- Co mam Ci udowodnić?! - odparłam, chcąc jak najszybciej odejść stąd. - Że jesteś głupi?

Naraki nie odpowiedział od razu, patrząc na mnie mściwym wzrokiem,
który sprawił, iż mimowolnie zadrżałam. Nagle zrobiło mi się przeraźliwie zimno. Choć słońce skryło się za chmurami, to jego brak nie spowodował obniżenia się temperatury. Tu jak wioska Ame ciągle pada deszcz, a słońce pozostaje za zasłoną ciemnych kolosów.

- Udowodnij mi... - przerwał na chwilę, zaczepiając łyk świeżego powietrza. -  Że zasługujesz na miano ninja.

W pierwszej chwili, chciałam się roześmiać. Naprawdę.
To nie byłby nieśmiały śmiech tylko głośny i donośny. Taki, że każdy na ulicy spojrzał by się na mnie. Ale nie zrobiłam tego. Z mego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Tylko moje oczy rozszerzyły się nieznacznie, z przerażenia? Tak bym to opisała.

- Udowodnij mi....

Nie wiedziałam, co zrobić. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji z wygranej.
Przełknęłam niemrawo ślinę i odpowiedziałam, choć wargi miała zdrętwiałe:

- Oczywiście, że Ci udowodnię.

Blondyn uśmiechnął się szeroko i uniósł wysoko dłonie, po czym uściskał mi rękę.
Poczułam obślizgłą, szorstką skórę niemal taką samą jak u gada. Przeszły mnie ciarki. To tak jakbym założyła pakt z diabłem.

- A więc, co mam zrobić? - spytałam, nie chcąc pokazać jak bardzo się boję.

Yukimaro uśmiechnął się szeroko. To był uśmiech psychopaty.
A oczy rozbłysły mu nowym, siarkowym światłem.  W niczym nie przypominał mi dawnego przyjaciela. Czy mogę go tak dalej nazywać?

- Musisz wykraść dokumenty dotyczące przywódcy Ame.

To się wkopałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz