sobota, 14 lipca 2012

Prolog

- Mikado. - szepnęła granatowłosa, uważnie śledząc najbliższe otoczenie.

Jej przenikliwy wzrok zatrzymał się  na wgłębieniu w ziemi, gdzie dostrzegła zarys schodów, prowadzących głęboko w dół. Zmarszczył brwi, słysząc mamrotanie jednego z juninów i ciche przekleństwo drugiego towarzysza.

- Co jest? - warknęła, nie odwracając wzroku od padołu, gdzie jak przypuszczała, zaszył się Gad wraz ze swoimi sługusami.

Kolejna wiązka przekleństw, sprawiła, iż 'oderwała' oczy i spojrzała zirytowana na ninja z Klanu Hyuga.
- Kurwa, co jest?! - niemal wrzasnęła, zapominając całkowicie o tym, że powinna zachować milczenie.

Białooki przerażony nagłym wybuchem Mitarashi, odsunął się od niej na bezpieczną odległość, wpadając przy okazji na wychudłego szatyna.

- Uważaj! - syknął tamten, odsuwając się od czarnowłosego i masując sobie obolałe ramię.

- Oboje jesteście beznadziejni! - pokręciła głową Anko. - A więc czego się dowiedziałeś?!

Mężczyzna połknął niemrawo ślinę i wskazała palcem w stronę kryjówki.

- Tam nikogo nie ma. - wychrypiał, czując jak w gardle rośnie mu gulda.

Kobieta z niedowierzaniem wpatrywała się w białookiego, chcąc pojąć sens słów, jakie wypowiedział. Jej twarz pociemniała, a rysy stały się bardziej widocznie. Usta zacinały się w wąską linię, po której spłynęła kropla szkarłatnej krwi.  Nagle wstała gwałtownie, sprawiając, iż kompani zastygli bez ruchu, czekając na dalszą reakcję przywódczyni. Z ust brązowooki wydobyły się siarczyste przekleństwa, które były skierowane do przebywających z nią shinobi a także sprawcę tej całej eskapady - Orochimaru.

- Ten sukinsyn.... - wściekła, walnęła pięścią w ziemię, tuż obok pobratymców, którzy kulili się ze strachu.

Wyprostowała się i wypuściła z usta cało powietrze jakie miała i na powrót go zaczerpnęła.

- Dobra. Trzeba to sprawdzić. - odparła i nakazała obu mężczyzną, aby udali się do kryjówki.

Ninja kiwnęli głowami i szybko przenieśli się bliżej nory, sprawdzając czy aby nikt nie wałęsa się po okolicy. Po czym na sygnał, podbiegli do schodów i rozejrzeli się. Czarnowłosy zeszedł bezgłośnie na dół po zrujnowanych stopniach i przywarł do ściany obok drzwi. Po chwili obok niego, po drugiej stronie żelaznych wrót, pojawił się Urui. Delikatnie ale stanowczo nacisnął za klamkę, lecz drzwi ani drgnęły. Zaczął szarpać uporczywie żelazny pręt, lecz klamką została mu w ręku. Wzruszył ramionami, wyrzucając kawał złomu.

- Nic z tego. - odparł.

Hyuuga podszedł i przejechał wierzchem dłoni, po chropowatej powierzchni drzwi.

- Nie widać, że były ostatnio używane.

Nagle oboje odskoczyli od otworu i znaleźli się przed kryjówką, która powoli została napełniona piachem. Nie pozostawiać śladu, po tym, że tu znajdował się jakiś otwór.

- Pułapka. - rzekł szatyn.

- Trochę za późno. - dodał Mikado.

- I jak? - usłyszeli za plecami kobiecy głos.

- Nic z tego, kryjówka została zasypana. - wyjaśnił Hyuuga pokazując na zwały piasku.

Mitarashi zmarszczyła brwi.

- To cwany gad... - szepnęła. - Nie ma co tu tak stać, wracamy do wioski! - oznajmiła i odwróciła się na pięcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz