sobota, 14 lipca 2012

Epizode 1


Słabe promienie słoneczne wpadały do niewielkiego pomieszczenia, gdzie na drewniany krześle spoczywała skulona postać starca. Sterta ciężkich dokumentów, leżała na biurku, zagracają je. W prawej dłoni trzymał plik zszarzałych papierów, które już dawno powinien przejrzeć, lecz z powodu braku czasu, nie zrobił tego. Z westchnieniem odłożył kartki na biurko i wziął kolejną ich porcje. Jego przenikliwy wzrok  zatrzymał się na jednym z sprawozdań, które zostało przygotowane przez zwiadowcę.



Nie daleko granic Wioski Liścia zauważono obcego mężczyznę, który podawał się za mieszkańca Konohy. Jeden z chuninów zadał mu kilka pytań, na które nieznajomy odpowiedział z podejrzaną precyzją. Zapytałem go więc o imię i nazwisko, lecz mężczyzna nie odpowiedział. Tak, więc nie przepuściliśmy go. Mężczyzna nagle zaatakował, lecz odparliśmy atak. Po chwili obcy ulotnił się i nie mogliśmy go ścigać, nie wiedząc, w którą stronę udał się podejrzany. Las w tej okolicy został dobrze sprawdzony, ale po obcym ani śladu. Nie dostaliśmy też żadnej wiadomości, aby ktoś w tym dniu przekroczył bramę Wioski. Nie ustalono dokładnych danych mężczyzny. Wiadomo jednak, iż z pod kaptura wystawały szarawe kosmyki włosów.



Kage odłożył kartkę na pokaźny stos makulatury, który piętrzył się niemiłosiernie. Sarutobi oparł się o fotel, rozmyślając o owym zapisku, który coraz bardziej go intrygował.
'Czyżby to Kabuto?' -  przemknęło mu przez myśl, po czym odwrócił się w stronę otwartego okna, gdzie miał dobry widok na Wioskę.

- Może się jednak mylę... - wyszeptał, nie odrywając wzroku od krajobrazu.

- Hokage!?

Jego spokój został nagle zakłócony, przez osobę, która z trzaskiem otworzyła drzwi i nie omieszkała się wydzierać na niego krzykliwym głosikiem.  Przestraszony, gwałtownie odwrócił się w stronę gościa, którym okazała się wściekła Anko. Przez chwilę poczuł ulgę, lecz widząc ogniki w oczach Mitarashi, przestał o tym myśleć. Przez otwarte drzwi wparował jeden z chuninów, który bynajmniej usłyszał dobiegający z pokoju hałas. Na widok kobiety zatrzymał się i pędem wyszedł z sali jakby go pies gonił.

- Jak tam misja? - spytał lekko, starając się zachować spokój, który go powoli opuszczał.

- Do bani! - warknęła i rzuciła na biurko plik dokumentów. - Gad uciekł. - dodała pośpiesznie.

Mężczyzna w skupieniu kiwnął głową. Nie była to zbyt dobra wiadomość, choć z drugiej strony, też nie taka ważna. Jeszcze od odejścia Orochimaru z wioski, nikt nigdy go nie schwytał a nawet nie trafił na jego ślad. Lecz nie powiedział tego głośno.

- Rozumiem. - rzekł tylko.

Granatowłosa spojrzała na niego spod pół przymkniętych powiek.

- Tylko tyle?

Nie wiedział, czego chciała konkretnie się dowiedzieć. Nie chciał jednak jej urazić, tym bardziej dołować.

- Tak.

Mitarashi zacisnęła mocno usta, aż wygięły się w cienką linię, lecz nic nie powiedziała. Odwróciła się na pięcie i skierowała do wyjścia.

- Zapomniałbym. - głos Kage zatrzymał ją. - Ibiki prosił, abyś do niego zajrzała.

Prychnęła cicho z pogardą i wyszła z pomieszczenia. Starzec patrzył w ślad za kobietą, aż nie zniknęła mu z oczu. Westchnął ciężko, wpatrując się w otwarte drzwi.

- Nawet nie zamknęła.

Podszedł do biurka i ręką sięgnął po raport, który sporządziła granatowłosa. Nagle zawiał silny wiatr (był przeciąg), który porwał wszystkie kartki z blatu biurka. Sarutobi z niedowierzaniem wpatrywał się w kartki, które latały po pomieszczeniu. Niektóre z nich wyleciały przez okno.

- Hanayaki! - krzyknął, starając się złapać dokumenty. - Ratuj!


Szła dumnie z uniesioną głową. Ludzie, których mijała wpatrywali się w nią z nie dowierzaniem lub lękiem. Uśmiechnęła się zadziornie do kilku meneli, którzy taksowali ją wzrokiem od góry do dołu. Nie przejmowała się nimi, nie byli dla niej godnymi przeciwnikami. Bo co niby mogli jej zrobić? Potrafią tylko stać z butelką w ręku.

- Zaśmiała się ochryple. - zwracając na siebie jeszcze większą uwagę, niż przypuszczała.

Zamilkła i skręciła w najbliższą uliczkę. Była zaniedbana i brudna, o czym świadczyły stare domostwa, które zapadały się pod ciężarem dachu. Usłyszała miauczenia kota i ujadanie psów. Po za nią, nikt nie kręcił się po tej okolicy. Nagle poczuła jak ktoś mocno chwyta ją za gardło i przycisną ją do siebie, tak, że nie mogła się ruszyć. Usłyszała tuż przy uchu nierówny oddech napastnika, po czym coś ostrego zawisło na szyi. Nie przejęła się tym. Stała i pustym wzrokiem wpatrywała się przed siebie.

- Bądź cicho. - usłyszał gardłowy głos. - To może nic ci się nie stanie.

Uśmiechnęła się zadziornie, rozbawiona głupotą mężczyzny.

- A teraz spokojnie pójdziemy.... - odparł i zabrał ostry nóż z jej gardła.

To był jego błąd. Błyskawicznie odwróciła się do napastnika i jednym, mocnym kopniakiem, powaliła go na kolana. Mężczyzna trzymał się za głowę i przeklinał pod jej adresem, po czym padł na ziemię. Anko z obrzydzeniem spojrzała na rabusia, na którym wisiały nędzne łachmany. Z daleka było od niego czuć alkoholem i brudem, zapewne nie mył się od tygodni. Podeszła do niego i kopnęła go tak, aby zobaczyć jego gębę porośnięta małymi włoskami, brudną i pomarszczoną. Odwróciła się na pięcie i powoli skierowała w  stronę budynku, mieszczącego się na skraju miasta, gdzie przetrzymywano więźniów i gdzie Ibiki 'wyciągał' z nich informację. Po protu ich torturował, całymi godzinami potrafi siedzieć przed skazańcem i powoli 'zabijać' jego psychikę. Nikt jeszcze nie wytrzymywał 'pieszczot' Morino, dlatego był taki nie zawody. Zaśmiała się cicho. Szła, nawet nie zatrzymując się przy wejściu, gdzie stało dwóch strażników. Przywitali się z nią skinieniem głową, zaś ona machnęła do nich  i wkroczyła do środka. Pierwsze co zauważyła to, że przy drzwiach stał młody jounin, który nerwowo pałętał się po korytarzu. Ze spuszczoną głową  i wzrokiem utkwionym w własnych butach, wyglądał na myśliciela, który zastanawiał się co tu robi  albo czy on to on.
'Nowy' - pomyślała.

Usłyszawszy skrzypnięcie drzwi, poderwał gwałtownie głowę do góry i spojrzał na Mitarashi.

-Już pani przyszła? - spytał zaskoczony, potem jego wzrok powędrował nieco niżej.

Chłopak oblał się rumieńcem, ale szybko się opanował.

- Ibiki-sama na panią czeka! - szybko wyjaśnił. - Idziemy! - dodał pośpiesznie i skierował się prosto korytarzem.

Kobieta z nieodgadnionym wyrazem twarzy, poszła za brunetem.

- Może wiesz, o co chodzi? - spytała, kiedy się z nim zrównała.

Mając nadzieję, że czegoś się dowie.

- Nie, nie wiem niestety, ale Ibiki-sama na pewno Pani powie.- rzekł i gwałtownie skręcił w lewą stronę.

Granatowłosa szybko powędrowała za nim. Na końcu owego korytarza znajdowały się żelazne drzwi, do których wyraźnie się kierowali. Niebieskooki zatrzymał się i stuknął w drzwi kilka razy, po chwili po drugiej stronie, ktoś również wystukał kod. Drzwi się otworzyły, wypuszczając chłodne fale powietrze.

- Wchodźcie. - usłyszeli i oboje wkroczyli w mroku.

Trochę minęło za nim przyzwyczaiła się do ciemności, gdzie jedynym źródłem światła była świeca stojąca na stoliku, bynajmniej tam myślała. Rozejrzała się po pomieszczeniu,  gdzie dostrzegła kilka sylwetek nieznanych ludzi.

- Pani Mitarashi-sama przyszła. - usłyszała swego przewodnika.

Odgłos przesuwanego krzesła mógł spowodować, gęsiom skórkę, lecz ona już się przyzwyczaiła do takich scenek.

- Wreszcie. - warknął podirytowany mężczyzna.

- Czego chcesz Ibiki?! - powiedziała na przywitanie, całkiem ignorując wcześniejszą wypowiedź.

Nagle mignęło światło i teraz mogła zobaczyć shinobi w czarnym, długim płaszczu z chustą na głowie, który z uporem się z nią wpatrywał.

- A może cieplejsze powitanie?

- Dopiero wróciłam z misji, a tym mi dupę zawracasz! - warknęła.

- Jak zawsze taka sama, nic się nie zmieniło.

- Ludzie tak łatwo się nie zmieniają. Więc czego chcesz?

- I dobrze. Potrzeba mi twoja pomoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz