sobota, 14 lipca 2012

Epizode 2

Granatowłosa uniosła znacząco jedną brew, po czym roześmiała się chrapliwie, zwracając uwagę mężczyzn, którzy przebywali w pomieszczeniu.
'To jakiś żart ?!' - pomyślała kobieta.

- Czyżbyś się starzał Ibiki? - spytała żartobliwie, ocierając łzy z kąciku oczu.

Morino ani drgnął, a jego twarz lekko zaczerwieniła się od gniewu. Mitarashi uspokoiła się na tyle, aby móc racjonalnie pomyśleć, czego ów osobnik od niej chce.

- To jakiej pomocy ode mnie oczekujesz?

Usłyszała głośne westchnienie wydobywające się z gardła młodziaka.

- Muszę przesłuchać pewnego ninja...

Nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu, który mężczyzna z blizną, zignorował. Podszedł do stołu, na którym leżało kilka kartek i wziął kilka i podał Anko. Kobieta przyjęła notatki i zerknęła na czarne litery, które zajmowały całą stronę papieru. Przeczytała jedną z nich i natrafiła na pewien fragment, który spowodował, iż przeczytała resztę informacji. Zaskoczona spojrzała na Ibikiego, podpierającego się o blat stołu.

- Co o tym sądzisz?

- Bardzo interesujące... - rzuciła po chwili.

- A najbardziej interesujące jest to, że on chcę rozmawiać tylko z Tobą. - zaakcentował ostatnie słowo i spod pół przymkniętych powiek, patrzył na nią uważnie.

Na chwilę zamarła, orientując się w sytuacji.

- A... - zaczęła, lecz Morino uciszył ją gestem ręki.

Po czym kiwnął na pozostałych shinobi, którzy pośpiesznie wyszli z sali i zamknęli za sobą drzwi.

- To jest ściśle tajne, nikt o tym nie może wiedzieć. - wyjaśnił, widząc jej pytające spojrzenie.

Kobieta podeszła do stołu i usiadła na drewnianym krześle o niewygodnej poręczy.

- Dlaczego chcę rozmawiać tylko ze mną? - wypaliła, kładąc kartki na stole i bacznie obserwując kolegę.

Mężczyzna milczał, co bardziej utwierdziło w przekonaniu kobietę, że coś jest nie tak. To co przeczytała nie było normalne, nawet nie chciała w to wierzyć. Z drugiej strony, czy to nie dziwne, że ów osobnik, wyśpiewał wszystko, o co go pytano i na koniec chciał porozmawiać z nią?!

- Nie wiem. - usłyszała, zdezorientowana zapomniała, o co nawet spytała.

Zacisnęła dłonie na blacie stołu i pustym wzrokiem patrzyła w przestrzeń.

- Gdzie on jest? - usłyszała, nie wiedząc, że to ona wypowiada te słowa.

Morino wskazał drzwi, które mieściły się na jego plecami.

- Chcesz tam iść? - spytał.

Nie wiedziała, co zrobić. Choć możliwe, że będzie to jedyna szansa, aby się dowiedzieć o planach Orochimaru. Mogła by to też być pułapka. Musi zaryzykować.

- Pójdę tam. - odparła i gwałtownie wstała z krzesła i szybkim krokiem skierowała się do drzwi.

- Zaczekaj! - zatrzymał ją Ibiki. - Możliwe, że to pułapka. ' Przecież wiem, głupku '. Chciała powiedzieć, lecz powstrzymała się.

- Wchodzę.

Położyła drżącą rękę na klamce i nacisnęła na nią lekko. Usłyszała szczęk otwieranego zamka, mocno pchnęła   drzwi i stanęła na progu pokoju. Do jej nozdrzy dotarł zapach stęchlizny i pleśni, która zalegała w kątach pokoju. Zniesmaczona rozejrzała się po obskurnym pomieszczeniu, które bardziej przypominało klatkę na zwierzęta niż pomieszczenia do przetrzymywania więźniów. Panujący tu mrok, uniemożliwiał jej zobaczenie czegokolwiek tym bardziej osobnika, z którym miała porozmawiać. Postąpiła krok na przód.

- Proszę dalej  Anko-sama. - usłyszała ochrypły głos, nawołujący ją z środka pomieszczenia.

Teraz dopiero zauważyła zapaloną świece, stojąca na małym, żelaznym stoliku i cień człowieka, kryjący się po drugiej jego stronie. Podeszła wolno do krzesła i usiadła na nim.

- Czekałem na Panią. - dodał po chwili mężczyzna. - Jak tam na misji?

Mocno walnęła pięścią w stół, chcąc pozbyć się negatywnych emocji. 'Skąd wiedział o misji?' przemknęło jej przez myśl. Nie zastanawiała się długo nad tym.

- Czego chcesz?! - warknęła.

Usłyszała śmiech gardłowy człowieka pozbawionego wszelkich skrupułów - psychopatę. Siedziała niewzruszona. Wiedziała, że nerwy tu nic nie pomogą, musi poczekać. Umilkł, pozostawiając po sobie echo śmiechu.

- Czego chce? Hm... - udawał, że się zastanawia, tym samym powodując, iż Anko zirytowała się.

Nie lubiła niepotrzebnie marnować czas.

- Bardziej bym powiedział, że ty coś chcesz ode mnie. - odparł chamsko.

Zauważyła w świetle świecy, że uśmiecha się zadziornie.

- To Ty chciałeś się ze mną widzieć?! - zauważyła, nie spuszczając z niego wzroku.

Wyjęła z kabuny kunai, który obracała zręcznie w palcach. Mężczyzna przestał się uśmiechać. Oparł swe łokcie na blacie stołu. Przez chwilę mignęła jej twarz nieznajomego.

- Widzę, że to Cię nie interesuje.

- Nie, to ty zaczynasz mnie nudzić. - odparła i rzuciła kunai, tuż obok mężczyzny i wbił się w ścianę za nim.

- Więc?

- Niecierpliwa jak zawsze, Mistrz Orochimaru miał rację.

- Coś powiedział?! - warknęła i zgromiła go wzrokiem.

Ninja zignorował jej spojrzenie.

- Przecież byłaś uczennicą naszego Mistrza, dlaczego się wypierasz?

' Nie wypieram się' chciała powiedzieć, lecz nie przeszło jej to przez usta. Jak mogła by powiedzieć, że ten Gad był jej mistrzem i ją wykorzystywał jako królika doświadczalnego? Czy takiego kogoś można nazywać mistrzem? Nie. Ona go nienawidziła. I bardzo by chciała, aby siedział za kratami, albo lepiej, żeby zdechł w straszliwych męczarniach.

- To chciałeś mi powiedzieć? - rzekła z jadem. - To już każdy wie, że Byłam jego uczennicą.

Mężczyzna nawet nie mrugnął, pozostawiając obojętny na wybuch złości Anko.

- Nie. - odparł po chwili. - Mam Ci przekazać wiadomość od mistrza Orochimaru.

Kobieta zastygła w bezruchu, słysząc owe słowa. Coś jej podpowiadało, że to może być podpucha, lecz była ciekawa, co Gad ma do niej do przekazania. Na jej ustach wpełzł lekki uśmiech, po czym wygodnie oparła się o poręcz krzesła, nie przejmując się smrodem, który przyprawiał ją o mdłości.

- Słucham.

Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i z pogardą patrzyła na faceta.

- Znasz na tyle mistrza Orochimaru, że powinnaś wiedzieć, że nie działa on bez zastanowienia, wszystko ma już ułożone od jakiegoś czasu. - rzekła i zamilkł na chwilkę, po czym znów kontynuował. - za miesiąc dokładnie, na początku 21 lipca Orochimaru zaatakuje wioskę i zbierze krwawe plony.

Mitarashi z mieszanymi uczuciami, słuchała postanowień Gada. Nigdy nie przypuszczała, że byłby do tego zdolny. Choć z drugiej strony nie była to nowość, jednak...Wstała gwałtownie, przewracając drewniane krzesło, które upadło z hukiem na betonową posadzkę. Z nadludzką siłą przyparła sługusa Orochimaru do ściany. Ninja ani drgnął, również nie próbował się uwolnić, z mocnego uścisku kobiety. Granatowłosa z gniewem spojrzała mu w świńskie zielone oczka.

- Co ty pieprzysz?! - krzyknęła, nie przejmując się, że Ibiki może usłyszeć jej słowa. -O czym ty pierdolisz!?

Nie mogła powstrzymać narastającej wściekłości, która tętniła jej w żyłach. To co powiedział, było jednym, wielkim kłamstwem. Mężczyzna nie ruszał się jakby stracił resztki tlenu w płuc, lecz nagle zaczął się śmiać. Z jego gardła wydobył się słaby rechot, który przerodził się z ochrypły, raniący uszy śmiech.

- To prawda! - spojrzał na nią jak obłąkany. - To prawda!

W tej jednej chwili, miała ochotę go uciszyć i to na wieki. Lecz szczęk otwieranych drzwi a potem mocny uścisk na ramieniu, przywrócił ją do rzeczywistości. Nadal trzymała sługusa Gada, który zwijał się ze śmiechu.

- Daj spokój. - usłyszała tuż przy uchu.

Zagryzła dolną wargę, aż poczuła smak własnej krwi na języku, po czym puściła mężczyznę.-Nie warto. Nie spojrzawszy na Morino wyszła szybko z pomieszczenia.

- Zajmijcie się nim! - rozkazał Jounin, swoim podwładnym, którzy złapali ninja za ręce i wykręcili je do tyłu.

Tym samym unieruchamiając mu kończyny. Wyprowadzili go z pokoju. Granatowłosa stała w kącie i rozmyślała. Wciąż w uszach słyszała śmiech ninja z Wioski Dźwięku. Nie wiedziała, co myśleć o tym co usłyszała. Nie chciała w to wierzyć. Ale dlaczego Orochimaru by ją ostrzegał? Przekazał co zrobi? Że zaatakuje wioskę. I zbierze krwawe plony...

-Anko? Coś powiedział?

Ibiki znalazł się przy niej. Spojrzała na niego

-Tak.



***



Postać w kapturze bezszelestnie przemierzała ciemne korytarze kryjówki. Niemal, że sunął po ślizgiem podłodze, wyłożonej kamiennymi płytami. Szedł on szybko, nie zatrzymując się przed żadnymi drzwiami, które mijał.  Mdłe światła świec oświetlały drogę poprzez czeluści mroku. Mężczyzna zatrzymał się przed pomieszczeniem, gdzie drzwi był otwarte na szerz. Wszedł do środka i zamknął je za sobą.

- Kabuto, zrobiłeś nie małe zamieszanie. - usłyszał ochrypły głos Orochimaru.

Yakushi zsunął kaptur z głowy, ukazując tym samym swoją twarz.

- Nie chciałem. - odparł i zdjął płaszcz z ramion i położył go na krześle. - Ale pewnie nikt się nie domyśli. - rzekł spokojnie i podszedł do dużego, mosiężnego stołu, stojącego blisko ściany.

Brunet leżał w łóżku i ukradkiem patrzył na swego podwładnego, który zajął się przygotowaniem naparu.

- Możliwe, że Trzeci się domyśla. - wyszeptał.

Szarowłosy na chwilę znieruchomiał, lecz po chwili odwrócił się i podszedł do Gada wręczając mu kubek z naparem. Żółtooki wziął do ręki naczynie i spojrzał na zielonkawy płyn w środku.

- Możliwe. - odparł. - Ale zapewne nikomu o tym nie powie.

Kabuto uśmiechnął się lekko. Orochimaru przymknął oczy i upił łyk gorzkawej substancji.

- Mam nadzieję, że Naraki przesłał wiadomość.

Czarnooki spojrzał na niego zaskoczony.

- Jednak to zrobiłeś? - powiedział głucho. - Po co? - dopytywał się.

- Nie martw się, pewnie wszyscy uznają to za żart. Bo kto by zdradził, że planuje atak na wioskę?

Yakushi rozluźnił się i spoczął na krześle, blisko łóżka mentora.

- Masz rację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz