sobota, 14 lipca 2012

Nie ma nas (SasuSaku)

Nie ma nas.Dlaczego? Zniknęliśmy w otchłani bez dna, którą sami stworzyliśmy.
Nasze istnienie przestało się liczyć. Zniknęliśmy w odmętach czerni i hebanu. Porzuceni jak zabawki, które trafiają w zimny kąt. Bezwładne nasze ciała poruszają się w próżni i balansują na krawędzi życia i śmierci. Czemu musiało się tak stać? Bo byliśmy zbyt egoistyczni, aby zauważyć co z nami się stało? Nie liczyło się nic, prócz nas. Mnie i Ciebie. Ja sama, zbolała krążyłam po wiosce, wypatrując twoich śladów.Jak zabłąkana owieczka szukałam swego pasterza. Lecz nie odnalazłam drogi powrotnej do Ciebie. Ślad wszelki po Tobie zaginął. Szalałam z niepokoju, troski i zmartwienia, i zastanawiałam się gdzie się podziałeś. Płakałam i lamentowałam w samotności, czekając na jakikolwiek twój znak. Lecz nic takiego się nie stało. Jak dziś pamiętam nasze ostatnie pożegnanie.

Ciemna noc, spowita w zasłony z mgły i ten okrągły, mieniący się księżyc nad nami.
My dwoje,sami, stojący na przeciwko siebie i patrzący głęboko w oczy. Po moich policzkach spływały łzy, które starłeś niedbale kciukiem.

- Odchodzę...

Me serce bolało, gotowe rozsypać się na drobne kawałeczki. A ty? Czy choć trochę zależało Ci na mnie?

- Dlaczego?

Mój słaby szept dotarł do twych uszu. Przymknąłeś powieki tylko, aby potem patrzyć na mnie swym szkarłatnymi oczami.

- Bo muszę.

Tonie była odpowiedź jakiej oczekiwałam. Podeszła do Ciebie, szybko,nawet nie wiedząc co robię. Moje dłonie spoczęły na twoich, wychudłych ramionach.

- Dlaczego!?

Nie ruszyłeś się ani o cal. Nie drgnąłeś, a powinieneś! Spokojnie odpowiedziałeś.

- Aby zabić brata muszę stać się silniejszy, poświęcić coś.

Czy dobrze usłyszałam!? Chcesz poświęcić Nas, aby się zemścić na bracie?!Jesteś aż tak chorobliwie głupi,  czy nienawiść zamknęła Ci oczy?!

- Ale przecież, tu też możesz stać się silniejszy?!

Wykrzyknęłam z nadzieją, że go przekonam. Zatrzymam go przy sobie.

- Nie.

Jedna krótka odpowiedź pogrążyła mnie w gorszej rozpaczy.

- Nie.  Muszę odejść, aby stać się silniejszy.

Wychrypiał.Straciłam już wszystkie siły, nie mogłam go już dłużej  powstrzymywać.
Upadłam na kolana. Z mego gardła wydobył się cichy szloch,przypominający płacz skrzywdzonego dziecka. Zakryłam rękoma twarz, aby już dłużej na niego nie patrzyć. Wiedziałam, że kiedy odejdziesz moje życie nie będzie miało jakiegokolwiek sensu. Coś się wtedy skończy,pęknie a ja sama pozostanę w ciemnej próżni. Wtedy przyszła mi pewna szalona myśl do głowy. Spojrzałam na Ciebie, okrągłymi oczami, a ty nadal tam stałeś. Złapałam Cię za skrawek spodni.

- Zabierz mnie ze sobą.

Moja prośbą, spowodowała, iż zamarłeś w bezruchu a twoja twarz poszarzała.Tylko nie wiem z czego? Szoku,  bezradność czy gniewu?

-Zabierz mnie ze sobą.

Nic nie odpowiedziałeś. Twe oczy straciły kolor szkarłatu i były tak jak przedtem, czarne niczym noc.

-Proszę...

Błagałam, modląc się abyś się zgodził.

- Znasz konsekwencje?

Twoja wypowiedź mnie zszokowała, jak i również uszczęśliwiła. A jednak mnie kochasz! Uśmiechnęłam się w duchu.

- Tak.

Nie czekając na twoją pomoc, wstałam i odkleiłam się od Ciebie.

- Będziesz musiała radzić sobie sama.

- Wiem.

- Nie zawsze będę mógł Ci pomóc.

- Dam radę.

- Musisz stać się silniejsza.

- Taki mam zamiar.

I po co te zbędne pytania? Przecież wiesz, że zrobię wszystko, aby być z Tobą.

- Dobrze to chodź...

Poszliśmy, znikając razem w ciemnościach nocy.



I to nas zgubiło....nasz egoizm. Bo ja chciałabym być z Tobą, a ty zemną.
Nie myśleliśmy wtedy, że tak skończymy. Samotni, porzuceni i niechciani. Lecz szczerze miałam to gdzieś. Ważne,  że ty tam byłeś.Nawet, jeśli oznaczało by to nasz koniec. Powiedz mi czy żałujesz?

- Nie.

- Nadal mnie kochasz?

-Tak, a ty mnie?

- Oczywiście!

- A będziemy razem?

- Na zawsze, aż po grób.

- I takiej odpowiedzi oczekiwałam przez całe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz