sobota, 14 lipca 2012

Epilog

Gwar ludzkich okrzyków rozbrzmiewał w całym Kraju Ognia. Granatowłosa pokręciła głową, niedowierzająco, że może się ktoś tak drzeć. Stała ona nieopodal wejścia do stadionu, jedząc swe ulubione danie: mitarashi. Kątem oka obserwowała swego pobratymca z Wioski Piasku. Był to niewysoki mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu, w którym tliło się coś jeszcze. Kobieta upiła łyk gorącego napoju, po czym  odstawiła kubek na ziemi. Oblizała łapczywie usta, wciąż czując na nich smak potrawy. Odetchnęła głęboko, po czym spojrzała wysoko w niebo. Słońce górowało na niebiesko skłonie, posyłając swe ciepłe promienie. Odwróciła wzrok i spojrzała na wartownika.

- Możesz trochę odpocząć, teraz ja popilnuje! -  krzyknęła do niego, jednak jakby szatyn tego nie usłyszał.

Nadal stał w tej samej pozycji. Wzruszyła ramionami. ' Gbur ' - pomyślała. Odeszła kawałek. Prawą ręką dotknęła szyi, gdzie zostało przymocowane urządzenie komunikujące. Nacisnęłam lekko na guzik, po czym usłyszała charakterystyczny szum.

- I jak ? - spytała, obserwując najbliższe otoczenie.

- Sektor 5 pusty. Żadnych nieprzyjaciół. - zameldował ninja.

- Ok.

- Sektor 4. Nic. - oznajmił

- Sektor 3. Też nic.

- No dobrze. Zameldujcie się Ibikiemu. - odparła.

- Hai! - krzyknęli wszyscy trzej i zamilkli.

Wyłączyła urządzenie. W jej głowie kołatała się jedna myśl, która nie dawała jej spokoju. A chodzi tu o tego ninje z Oto, który to zapowiedział napad na Konohe. Ta wizja martwiła ją bardziej, niż sobie przypuszczała. Lecz nic nie zapowiadało takiej klęski. Więc, dlaczego ona się martwi? Dlaczego myśli, że Orochimaru jednak spróbuje wedrzeć się do Wioski Liścia? Zmarszczyła brwi i próbowała się uspokoić na tyle, aby racjonalnie myśleć. Nagle poczuła lekki wiaterek, który zaszeleścił liśćmi na drzewie. Mimowolnie odwróciła się, tym samym zauważając wroga, który czyhał za jej plecami. Szybko wyciągnęła z rękawa kunai i zablokowała ninja.

- Ktoś ty ? - spytała.

Jej wzrok powędrował na opaskę shinobi dostrzegając symbol dźwięku. Przygryzła wargę. Mogła się tego spodziewać. Kątem oka zauważyła szatyna stojącego u wejścia.

- Hej! Pomóż mi ! - krzyknęła w jego kierunku.

Lecz on ani drgnął. ' Co jest ? ' - pomyślała. Zamaskowany nieznajomy zaśmiał się ochryple.

- Nie pomoże Ci.

Zdezorientowana  Anko, znów popatrzyła na pobratymca. Zdziwiona patrzyła na ninja, którego oczy były dziwnie rozszerzone a z ust ciekła krew.

- Nie żyję. - oznajmił ninja z Oto - A ty zaraz dołączysz do niego.

Kobieta zmarszczyła brwi.

- Nie licz na to. - rzekła i odepchnęła mężczyznę, po czym wyciągnęła rękę w jego stronę.

- Węże cienia.

Wokół jej ręki zaczęły wić się węże, które wystrzeliły w mężczyznę. Ominął je bez trudu.

- Hm...a już myślałem, że Ciebie nie spotkam uczennico Mistrza Orochimaru.

Kobieta zmarszczyła brwi.

- Zamknij się ! - warknęła podirytowana.

Miała dość tego, że ciągle ją przyrównują do tego gada.

- On jest zwykłym szują! - krzyknęła.

Ninja z Oto spojrzał na nią przenikliwie, po czym wyciągnął katane za pleców. Ostrze zabłysło w słońcu.

- Pożałujesz ! - krzyknął i ruszył w jej stronę.

Granatowłosa uśmiechnęła się kpiąco, wyciągając przed siebie kunai.

- Zobaczymy. - warknęła i natarła na wroga.



***



Na stadionie panował chaos. Ninja walczyli między sobą, zbierając krwawe żniwo. Hokage z przerażoną miną, spoglądał na owe walki. Lecz najgorsze w tym wszystkim było, że shinobi z Suny walczyli przeciwko Konosze.

- Zdradzili nas. - szepnął.

Kątem oka zerknął na niewzruszonego Kage owej Wioski, który z nieukrytym zachwytem oglądał widowisko.

- Bawi Cię to? - spytał.

Mężczyzna drgnął i powoli odwrócił wzrok w stronę Sarutobiego. Szarowłosy spostrzegł dziwny błysk w oczach shinobi. Wstał on i zdjął kapelusz, odsłaniając swe prawdziwe oblicze. Oczom starca ukazała się tak dobrze uznana mu twarz balodskórego. Jego żółte oczy patrzyły na niego z wzgardą, a na ustach igrał uśmiech szaleńca. Oczy czarnookiego rozszerzyły się ze zdziwienia.

- Kopę lat Sensei. - Uśmiechnął się szeroko, po czym nastąpił wybuch.



***



Usłyszała donośny huk, który nią sparaliżował. Mimowolnie odwróciła się w stronę źródła wybuchu. Z trwogą przypuszczała, iż owy wybuch pochodził ze stadionu.

- Szlag! - krzyknęła, chciała szybko podążyć w stronę budynku, lecz przeciwnik ją ubiegł i  zagrodził drogę.

- A gdzie to?

Uderzył ją z kolana w brzuch, po czym dostała jeszcze raz w twarz. Upadła na plecy z jękiem. Zamaskowany ninja zaśmiał się i  ruszył na nią z kataną. Anko zrozumiała, co zamierza mężczyzna, szybko podniosła się i odskoczyła do tyłu. W miejscu gdzie leżała została wbita broń.

- I po co uciekasz ?

Przygryzła dolną wargę i zerknęła w stronę stadionu. ' Co tam się dzieje?! ' - myślała. Shinobi powiódł za nią wzrokiem.

- Powinnaś martwić się o siebie. - odparł i znów ruszył na nią.

Nie wiedziała, co zrobić. Nagle  znikąd pojawił się Ibiki, który jednym ruchem katany przeciął przeciwnika na pół. Mitarashi przez chwilę patrzyła na zmasakrowane ciało ninja z Oto, po czym przeniosła wzrok na Morino.

- Nie musisz dziękować. - rzekł pośpiesznie. - Idź zobacz co z Hokage a ja zajmę się resztą. - Pokiwała głową, gdyż nie była w stanie niczego powiedzieć.


Ruszyła biegiem w stronę budynku, modląc się, aby nic się nie stało. Nogi miała jak z waty, bojąc się najgorszego. Wbiegła do środka stadionu i zatrzymała się przy wejściu. Rozejrzała się uważnie po pobojowisku, wciąż trwały walki. Jej wzrok przykuła dwójka ludzi stojących na dachu. Nie wiele myśląc, pobiegła w tamtym kierunku. Zauważyła, że jeden z nich upadł. Wskoczyła na dach i podbiegła do leżącego starca. Z rosnącym przerażeniem zerknęła na czarnowłosego, który ledwo stał. Obok niego nagle pojawiło się czterech ninja.

- Idziemy Mistrzu? - spytała kobieta o czerwonych włosach.

- Tak.

Zniknęli. Granatowłosa podbiegła do Hokage i upadła na kolana. Dotknęła delikatnie jego szyi, sprawdzając puls. ' Jeszcze da się jego uratować ' - pomyślała. Chciała zbiec na dół i zawołać jakiegoś medycznego ninja, lecz uścisk na nadgarstku ją powstrzymał. Odwróciła się. Zamglone, czarne tęczówki Kage patrzyły na nią.

- To nic nie da. - wychrypiała.

Chciała zaprzeczyć. Jednak nic nie powiedziała.

- Przepraszam to moja wina. - nagle wypaliła, sprawiając, że starzec uśmiechnął się lekko.

- Nie. - pokręcił głową. - To moja wina, powinnam go zabić już wcześniej. - zakasłał, wypluwając sporą ilość krwi.

- Może...

- Nie... - pokręcił głową.

Czuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Sama nie wiedziała dlaczego. Może z bezsilności?

- Nie płacz...  - usłyszała jego spokojny głos.

Zamknęła oczy, pozwalając spokojnie płynąć łzą.  Otworzyła oczy. Patrzyła jak oczy mężczyzny zamykają się. Gdyby powiedziała. Gdyby powiedziała...

-Nie! - pełen krzyk rozpaczy i bólu przeciął bezdźwięczną ciszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz