Smutek jest jak cień. Zawsze idzie za Tobą.
~ Tsuhiko
Uciekam i biegnę przed siebie. Słyszę za sobą kroki. ‘Szybko’ – myślę. Gnam przez las i nie
oglądam się za siebie. Wiem, że podążają za mną. Za bardzo oddaliłam się od
ścieżki i teraz byłam skazana na nich. Nie powinnam uciekać ,ale się bałam i to
cholernie. Pojawiają się przede mną jak cienie bo są nimi. Przystaje. Jest ich
pięciu. Dwóch z przodu trzech z tyłu i żadnej drogi ucieczki. Przygryzam wargę,
lekko. Czuję smak krwi. Staram się wymyślić plan, bezskutecznie. Nic nie
przychodzi mi do głowy. Jest źle i to bardzo.
-Kim jesteś? – pada oczywiste pytanie. Nie odpowiadam.
Mężczyzna z maską psa, kręci głową.
-Zabierzmy ją. – Coś we mnie drga. Skacze w bok i biegnę.
Słyszę syk i stek przekleństw. Nie zatrzymuje się. Nagle ktoś uderza mnie w
głowę. Tracę władze w ciele. Upadam i turlam się przez chwilę. Leże na plecach
i patrzę w niebo. Jest błękitne. Nade mną pojawia się twarz.
-To było nie potrzebne. – mówi i zapada ciemność.
Budzę się nagle otępiała i zmęczona. Bolą mnie mięśnie i
głowa. Próbuje wstać, lecz pojawia się
medic-ninja. Każe mi leżeć. Kiwam głową. Kobieta odchodzi. Zostaje sama.
Pomieszczenie jest małe lecz przytulne. Prócz mnie nikogo tu nie ma. Marszczę
brwi. Słyszę kroki a po chwili do pokoju wpadają dwaj mężczyźni w maskach i
kobieta. Blondynka. Przystaje obok łóżka i patrzy na mnie przenikliwie.
-Kim jesteś? – pyta i posyła mi twarde spojrzenie. Nie ma co kłamać.
-Tsuhiko. – mówi cicho.
-Z jakiej wioski jesteś i po co tu przybyłaś. Odpowiadaj! –
Jakbym miała wybór.
-Jestem z Ame. I nie przybyłam tu chciałam udać się do Kraju
Wody. – mówię zgodnie z prawdą.
-Po co? – Bursztynooka nie daje za wygraną. Powoli mnie to
męczy. Wzruszam ramionami.
-Odeszłaś z Wioski? Jesteś szpiegiem? – Uśmiechnęłam się. To
jest śmieszne.
-Nie. Czemu miałabym być? Po prostu wyszłam z domu i nie mam
zamiaru wracać. Idę przed siebie bez celu. – mówię. Kobieta patrzy na mnie
przenikliwie. Jeden z mężczyzn odciąga ją na bok.
-Pani Tsunade, ona może kłamać. – szepcze i patrzy na mnie. Blondynka kręci
głową.
-Wie, że jest zdana na moją łaskę. – Więc jest przywódca
Wioski. – Nie ośmieliłaby się. – Ma
rację w tej kwestii.
-Jestem zmęczona. – mówię i zamykam oczy. Nikt mi nie
przerywa. To znaczy, że dają mi spokój. Na razie. Słyszę oddalające się kroki. Jestem sama. I
Dobrze.
Budzę się i jest lepiej. Nic mnie nie boli. Przy łóżku czeka
pielęgniarka i mężczyzna.
-Jesteś zdrowa. – mówi i wychodzi. Kiwam głową i patrzę na
swoje ręce.
-Kim jesteś? – pyta szarowłosego.
-Twoim chwilowym opiekunem. – mówi bez przekonania. Wzruszam
ramionami nie zrażona. – Jesteś zdrowa, możesz wstać. – mówi. Wstaje bez ociągania. Jest dobrze.
Nie czuję bólu i mogę iść. – Patrzę ma ninja.
-Jestem Kakashi a ty?
-Chyba wiesz kim jesteś. – mówię bez sarkazmu. Idę w stronę drzwi i prawie potykam się o
czyjeś nogi. Chłopak odskakuje widząc mnie a ja mam ochotę go udusić. Uśmiecha
się, widząc moją minę. Za nim ktokolwiek się odzywa, wkracza Hatake.
- To Naruto. Powiedzmy, że będzie dotrzymywał się
towarzystwa. – Uśmiecha się pod maską i wiem już, że go nienawidzę. – To pa! –
Znika. Patrzę na szary dym. Wzdycham i patrzę na chłopaka. Ma blond włosy i
błękitne oczy. Tak bardzo przypomina Naraki’ego. Szloch ugrzązł mi w gardle.
Powstrzymuje się. Nie mogę płakać już nie.
-Jestem Naruto a ty? – pyta zaciekawiony.
-Tsuhiko. – mówię. Patrzy na mnie po czym kręci głową.
-Zaprowadzę Cię do swego lokum i oprowadzę po wiosce. –Kiwam
głową. Pozwalam, aby mówi. Staram się zebrać myśli.
Naruto mówi i mówi. A ja mu nie przerywam. Patrzę na domy i
ludzi i zastanawiam się jak to jest tu mieszkań. W Ame jest inaczej. Chłopak
pokazuje mi wszystko: domy, sklepy, siedzibę Hokage. Mam już dość. Uzumaki
patrzy na mnie i uśmiecha się przepraszająco.
-Zaprowadzę Cię do domu. – mówi i skręca. Kręcę głową i
wzdycham. ‘Ja nie mam domu ‘ – myślę.
Idę za niebieskooki. Po dziesięciu minutach docieramy do celu. Chłopak stoi
przed dużym, prostokątnym budynkiem. Wskazuje na drzwi. Kiwam głową. Daje mi kluczyki i odchodzi.
Wzdycham i otwieram drzwi. Zapalam światło. Żarówka migocze przez chwilę. Widzę
niewielki pokój. Łóżko, stolik, szafa i krzesło. Tyle wystarczy. Zamykam drzwi
i padam na łóżko. Czuję zapach stęchlizny i kurzu. Nie rusza to mnie. Zasypiam.
Budzę się i wychodzę. Naruto już czeka cierpliwie. Patrzy na
mnie lecz nic nie mówi.
-Chodźmy na śniadanie. – rzuca i idzie przed siebie. Nie mam
wyboru, więc idę za nim. Nie rozmawiamy. Blondyn prowadzi mnie do budki z
Ramenem.
-Co to jest? – pytam, gdyż sprzedawca stawia przede mną parujący płyn i pływającym mięsem.
-To ramen. – mówi i wcina. Patrzę na zupę podejrzliwie. Burczy
mi w brzuchu. Głód wygrywa. Biorę pałeczki do ręki i jem. Potrawa jest smaczna.
Odwracam się do niebieskookiego i chcę
mu to powiedzieć. Chłopak je już piątą miskę Ramenu. Mimowolnie uśmiecham się.
Wracam do jedzenia.
-Naruto? – Nagle słyszę głos. Odwracam się i napotykam
czarnowłosego chłopaka. Jego włosy są związane w kitkę. Wygląda śmiesznie.
-Shikamaru? – odzywa się Uzumaki z pełną buzią. – Chciałeś coś?
– pyta. Chłopak spogląda na mnie, niepewnie.
-Tsunade cię woła, chodzi o Sasuke. – Naruto milknie. Siedzi
na krześle zgarbiony i spięty.
-Rozumiem. – mówi i wstaje.
-Dziękuję. – mówi i płaci. Patrzy na mnie. Uśmiecha się.
-Muszę iść. Wiesz jak dotrzeć do domu? To cześć. – odchodzi z
Shikamaru. Patrzę jak odchodzą. Blondyn nie potrafi kłamać. Ten uśmiech jest sztuczny.
Wracam do mieszkania. Nie ma na nic ochoty. Stoję na progu i patrzę na puste
mieszkanie. To będzie długi dzień.
Wieczorem mam już dość. Leże na łóżku i patrzę w sufit. Wstaje
i zwalam kołdrę. Muszę wyjść. Odetchnąć świeżym powietrzem. Wychodzę i nie
zamykam drzwi. Idę przed siebie i po chwili rozumiem gdzie jestem. Patrzę na
budkę z ramenem. Jestem głodna. Podchodzę bliżej. Zauważam Naruto. Siedzi
osowiały i milczący. Siadam obok i zamawiam potrawę. Staruszek kiwa głową i
patrzy na chłopaka. Kręci głową, smutny. Podaje mi zupę. Biorę pałeczki i zjadam kęs.
-Widać, że Ci smakuje. – odzywa się blondyn. W jego oczach
widzę smutek.
-Kim jest Sasuke? – pytam. Sztywnieje.
-Moim przyjacielem. – Kiwam głową i czekam na dalsze
wydarzenia. Nie mówi nic.
-A gdzie on jest?
-Hm. Odszedł z Wioski dawno temu. –mówi sennym głosem. –
Chcę go sprowadzić powrotem.
-Dlaczego?
-Bo to mój przyjaciel. – Prosta odpowiedź. Widzę jak się
męczy.
-Ja też miałam przyjaciela. – mówię niespodziewanie. – Ale on
nie żyje. – dodaje. Niebieskooki drga niespokojnie i patrzy na mnie.
-Przykro mi. – Wzruszam ramionami. Przypomina mi się Naraki.
Chcę mi się płakać. Powstrzymuje się.
-Musisz być dobrym przyjacielem. – mówię i dodaje po chwili.
– Ten Sasuke to szczęściarz. – Uzumaki patrzy na mnie zaskoczony. – że ma kogoś
takiego ja Ty. Wierze, że go sprowadzisz.
-Dlaczego tak sądzisz? – pyta.
-Bo dla przyjaciela
zrobisz wszystko. Ja też bym tak zrobiła. – Chłopak patrzy na mnie. Na jego
usta igra uśmiech. Kiwa głową i bierze pałeczki. Zjada ramen.
-Proszę o dokładkę.- mówi do staruszka.
-Ale nie wiem czy dasz radę, jeśli będziesz się obżerał. –
Słyszę szczery śmiech. Taki jak Naraki’ego.
*
Jest rozdział po tak długiej przerwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz